Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Numerologia - ciąg dalszy.

Wszyscy na wyprzódki publikują podsumowania, przewidywania. Mnie się nie chce. Może za rok.
Zobowiązanie noworoczne już podjąłem. Teraz trzeba napisać coś normalnego.
Żeby jednak nie było, że koniec roku nic dla mnie nie znaczy, sprytnie nawiążę...

Kończy się rok 2013. Kiedy podsumujemy cyfry, otrzymamy szóstkę. Tak się dziwnie składa, że poprzedni odcinek "cyklu numerkowego" sponsorowała piątka. Czy to przypadek?

Jak myślicie? Kiedy wybito pierwszą polską monetę z trzema szóstkami?
Szóstak koronny 1596 z mennicy w Malborku.
Nie dość, że są trzy szóstki, to jeszcze każda z nich inaczej zapisana!
W roczniku mamy zwykłą szóstkę - cyfrę arabską. Przy dokładnych oględzinach okazuje się, że sąsiadująca z nią dziewiątka wyszła spod tej samej puncy.

Nominał zapisano dwukrotnie. Najpierw cyframi rzymskimi - nad tarczami herbowymi, później słownie, w legendzie rewersu: GROS.ARGEN.SEX.REG. POLONI. SEX nie oznacza tu tego, o czym podobno myślimy osiemnaście razy na godzinę. To skrócone GROSSUS SEXDUPLEX, czyli grosz poszóstny (sześciokrotny). Swoją drogą rozwinięcie skrótu też jakieś takie...

Trzy szóstki, tym razem jednakowe, stojące obok siebie znajdziemy oczywiście na monetach Jana Kazimierza z roku 1666.
Szeląg litewski z mennicy w Kownie.
G.F.H - monogram dzierżawcy mennicy, Jerzego Fryderyka Horna,
głowa jelenia - fragment herbu Kryszpin podskarbiego wielkiego litewskiego  Hieronima Kirszensteina.

Takie szóstki z odgiętymi na zewnątrz końcami pojawiły się już wcześniej, na przykład na monetach z mennicy krakowskiej.
Półtorak koronny z 1616 r. Kraków.

Są i normalne szóstki na monetach z szatańskiego rocznika
Szóstak z inicjałami Andrzeja Tynfa.
Prawdopodobnie z bydgoskiej mennicy, choć na kopertce, w którą zapakowana była moneta (pochodzi ze starego zbioru) zanotowano "Poznań".

Mam też monetę z szóstką w lustrzanym odbiciu. No może troszkę podkolorowałem. Szóstka na awersie jest prawidłowa, ale zamiast rewersu na monecie jest negatywowa odbitka awersu. Gotowa moneta przylepiła się do stempla i odbiła swój rysunek w krążku następnej monety.
Szeląg Augusta III z jednej z miejskich mennic. Z której? To wymaga bardzo dokładnych badań porównawczych znanych stempli awersu. Najbardziej przypomina monety elbląskie.

Jest więcej nominałów z cyfrą sześć - na przykład szósta część talara. Jak i inne nominały tego typu ma proweniencję niemiecką. W tym przypadku jest to 1/6 talara Augusta III z grupy monet sasko-polskich.
Kolejnym przykładem nominału z szóstką są talary sześciozłotowe z końcówki panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Za Poniatowskiego wybito ostatnie przedrozbiorowe szóstaki. Później monety o nominale sześciu groszy pojawiły się tylko raz. Stało się to w roku 1813 podczas oblężenia Zamościa. Za materiał posłużyły krążki austriackich miedziaków. Ostatnie polskie szóstaki są dziś równie rzadkie i cenne, jak pierwsze, z czasów Zygmunta Starego.

Na monetach Królestwa Kongresowego szóstka się jednak pojawia. Jak to możliwe? Przyczyną jest zwyczaj podawania stopy menniczej na monetach.
Na tej złotówce z 1818 r.
nominał zapisano na dwa sposoby. Mamy tu "1. ZŁOTY POLSKI" i "86 86/125 Z GRZ.CZ.KOL.". Ten drugi zapis oznacza, że z grzywny kolońskiej czystego srebra należy wybić trochę ponad 86 złotówek (dokładnie 86 i 86/125). Bardzo to skomplikowane. Na niektórych wyższych nominałach również znajdujemy szóstkę w ułamkach.

W międzywojennym dwudziestoleciu szóstka pierwszy raz pojawia się na monetach w roku 1833, na pamiątkowych dziesięciozłotówkach z Sobieskim i Trauguttem. Trzy lata później jest oczywiście w roczniku.
 Po wojnie na szóstkę na monecie trzeba było czekać do roku 1960. Na monetach zaprojektowanych przez Jastrzębowskiego cyfry, w tym i szóstka, wyglądają niekiedy nietypowo.

Dość powszechna jest wiedza o dwóch odmianach dwudziestogroszówek z 1976 r. różniących się między innymi kształtem szóstki.
Ostatnio pojawiła się informacja, że podobnie ma się sprawa z pięćdziesięciogroszówkami z roku 1968
http://forum.tpzn.pl/index.php/topic,7136.0.html
Na razie nie udało mi się tego potwierdzić.

Na monetach III RP nic ciekawego z szóstkami się nie dzieje, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Może za dwa lata...









sobota, 21 grudnia 2013

Uffffff!

Nareszcie!
Od tygodnia mieszkamy na nowym miejscu.
Cały czas jeszcze coś przestawiamy, układamy, wieszamy, ale przeprowadzka już za nami.

Moje miejsce "pracy", czyli biblioteczka i biurko z komputerem to na razie chaos i kłębowisko kabli, ale i z tym mam nadzieję poradzić sobie w nieodległej przyszłości. Połączenie z siecią jest. Obawy o jakość łącza neostrady okazały się przesadne. Co miało być, jest, choć chwile grozy były, i owszem.
Pierwsza próba połączenia z siecią spełzła na niczym. Modem nie chciał się zsynchronizować. Rozwiązanie okazało się banalnie proste. Zanim zadzwoniłem do dostawcy, sprawdziłem połączenia w gniazdku. Ekipa, która robiła remont mieszkania świetnie poradziła sobie z podłogami, ścianami, hydrauliką, elektryką, ale prawidłowe podłączenie dwużyłowego kabelka przerosło jej siły. Poprawiłem i działa.

Plusem (dodatnim) akcji przeprowadzka jest brak konieczności świątecznych porządków. Mam więc nareszcie czas na monety. Przez ostatni miesiąc z rzadka tylko sprawdzałem oferty aukcyjne licytując od czasu do czasu i od czasu do czasu cos wygrywając. Koperty przynoszone z poczty odkładałem do szuflady po pobieżnym tylko sprawdzeniu zawartości. Dzisiaj zająłem się nimi dokładniej.

Można powiedzieć, że prezent pod choinkę już dostałem. I to prezent nie byle jaki. Sprzedawca opisał go tak: "Moneta Grosz August III Fryderyk 1755".
Opis fantazyjny, ale wyjątkowość monety nie wynika z tego, że jej emitentem był bliżej nie znany August III Fryderyk. Cóż więc w tym miedziaku takiego szczególnego?
Rocznik 1755. V w AVGVSTVS przypomina Y...
No właśnie. Takie V / Y znamy z groszy, a grosze na rewersie pod herbami mają albo oznaczenie nominału - 3, albo literkę H. Rozwidlenie herbów jest puste na szelągach bitych w Gruntalu. Resztki wątpliwości rozwiewa waga
To nie jest lekko przeważony szeląg. 3,56 grama to pełnoprawna waga grosza.
Średnica - 19 mm. Mało, ale nie wyjątkowo mało. Taką samą średnicę ma kilka groszy A3S w mojej kolekcji, między innymi grosz z tegoż rocznika:
Na nim też V przypomina Y.

Żadna dostępna mi pozycja numizmatycznej literatury - a mam tego sporo - nie notuje grosza z pustym polem pod herbami!
I jak się nie cieszyć z takiego prezentu?

Danie główne zacne. Znalazł się i deser.
Oczywiście to też grosz Augusta. Rocznik 1754. Rewers charakterystyczny dla monet, które z dużą dozą prawdopodobieństwa należy uznać za produkcję pruską. Charakterystyczny, ale z pewną modyfikacją - podwójnym obramowaniem tarcz herbowych. Taki rewers widzę pierwszy raz.

Jak widzicie, cały czas tkwię po uszy w miedziakach koronnych "grubasa". Nic nudniejszego, mogło by się wydawać. Jakże mylnie.

Przed Świętami pewnie nic więcej tu nie napiszę, więc już dziś składam Wam świąteczne życzenia. Cieszcie się Świętami, rodzinnymi spotkaniami przy stole, prezentami, życiem.




niedziela, 8 grudnia 2013

Minimalizm durniu!

Opamiętajcie się, zanim będzie za późno. W przeciwnym razie grozi Wam, to co mnie spotkało.

Przeprowadzamy się już drugi tydzień. Wożę te wszystkie ruchomości, które zgromadziliśmy przez ostatnich trzydzieści lat i tak sobie myślę:
- gdybyśmy mieli jeden komplet nakryć stołowych, podstawowy zestaw naczyń kuchennych, porządny korkociąg, dwie zmiany pościeli, po dwie - trzy pary butów, itd, itp, to ta tona książek była by do przeżycia.
Fakt, odkurzanie i ustawianie książek, to niezwykle czasochłonne zajęcie, ale o ile przyjemniejsze od mycia, suszenia i ustawiania tego całego szkła.
I nie tłuką się (książki), więc nie trzeba odkurzać za każdym razem gdy któraś upadnie.
Miałem nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzę już w nowym, czystym, uporządkowanym mieszkaniu. Naiwny.
Lekko licząc, czekają nas jeszcze co najmniej cztery dni upychania w szafach, szafkach i szafeczkach tego wszystkiego, z czym jakoś trudno się rozstać.
Trudno na razie, bo zamierzam to zmienić. Bez popadania w skrajności typu "nie da się żyć szczęśliwie mając więcej, niż sto rzeczy", ale na pewno bez myślenia "kupię, bo mi się podoba i mam wystarczającą ilość pieniędzy".
Najważniejsze, że najlepsza z moich żon zdaje się te zamiary podzielać.

Nie zrezygnuję za to z poszerzania kolekcji, choć zaczynam powolutku przyzwyczajać się do myśli, że i tu przydał by się jakiś drobny oczyszczający potop. Kiedyś już przez to przeszedłem. Pozbyłem się wszystkich monet zagranicznych. Postanowiłem pozostawić tylko polskie.
Potem, niezauważenie, radykalizm mojego postanowienia osłabł. Usprawiedliwiałem się sam przed sobą (nie wiem dlaczego), że to przecież monety, które obiegały na naszych ziemiach, kiedy Polska zniknęła z map. A później spodobało mi się kilka "rzymków". I znów mój zbiór stał się co nieco chaotyczny.

Dla kolekcjonera minimalizm ma bardzo poważną zaletę. Kiedy bardzo ściśle określimy ramy zbioru,  a nie będą to ramy zbyt szerokie, będziemy mieś szanse na zbudowanie zbioru dobrego, pełnego i reprezentatywnego. Powód najprostszy z możliwych. Zamiast rozpraszać środki na nieistotne (choć atrakcyjne) drobiazgi, będziemy mogli kupować może mniej monet, ale za to droższych, rzadszych...

Od przyszłego roku zaczynam oczyszczanie zbioru.
Miedziaki Augusta III pozostaną w nim. Ostatni nabytek z pewnością też.
Szeląg AUGUSTUS 1753 z literą N w lustrzanym odbiciu. 

Zastąpił znacznie brzydszy, częściowo nieczytelny egzemplarz, który kupiłem dwa lata temu. Wariant AUGUSTUS odnotował tylko Gumowski (w zbiorze Potockiego). U Czapskiego go nie było.

Poza odchudzeniem zbioru, innych noworocznych postanowień nie przewiduję.
W odchudzanie dobytku spróbuję wrobić drugą połowę.

czwartek, 28 listopada 2013

Przeprowadzka.

Przewożenie mebli, ustawianie, skręcanie - pestka!
Przewożenie i układanie wyposażenia kuchni, ubrań - łatwizna!
Książki! To jest problem.

A jakiż to problem spakować tych kilka książek, przewieźć i ustawić na nowej półce? Kilka? Jak kilka, to nie problem. My mamy około tony.
Męczę się już trzeci dzień i końca nie widać.

Są i pozytywy.
Znalazło się kilka tytułów, których od niepamiętnych czasów nie mogłem namierzyć na półkach. Pewien już byłem, że komuś pożyczyłem i nie wróciły. A tu niespodzianka. Są.
Nie muszę wydawać pieniędzy na siłownię. Nie macie pojęcia ile waży niewielki nawet karton wypełniony książkami drukowanymi na kredowym papierze. Znoszenie tego z trzeciego piętra bez windy świetnie poprawia kondycję.

Siłą rzeczy mam mniej czasu dla monet. Mniej, nie znaczy wcale. Udało mi się na przykład wypatrzyć (i kupić za niewielkie pieniądze) takiego szeląga
Literka R (poprawiana, albo dwukrotnie odbita puncą na stemplu) do pospolitych nie należy, a na dodatek na awersie jest AUGUSTUS. Literatura notuje tę odmianę tylko z AVGVSTVS.
Ile jeszcze niespodzianek przed nami? Ile nieodnotowanych wcześniej odmian i wariantów saskich miedziaków?

Na dziś wystarczy. Jutro noszenia książek ciąg dalszy. Byle do wiosny!



środa, 20 listopada 2013

Dwa dni bez internetu - JAK ŻYĆ?!?

Niedzielne popołudnie.
Wracam do domu. Internetu brak. Dzwonię do dostawcy. O dziwo, infolinia działa.
- Tak, niestety, mamy poważną awarię światłowodu. Pracujemy nad usunięciem awarii.
Pewnie jakieś omułki myślały, że to miedziany kabel i porąbały. Historia medycyny zna takie przypadki.
Nic to.
Poniedziałek.
Sprawdzam przed wyjściem do pracy. Sieci brak.
Wracam z pracy - sieci brak.
Telefon...
- Tak, niestety, mamy poważną awarię światłowodu. Pracujemy nad usunięciem awarii. Za półtorej godziny wszystko powinno działać.
Zobaczymy. Na razie mam inne sprawy do załatwienia.
Wracam do domu koło północy - sieci brak.
Wtorek.
Sprawdzam przed wyjściem do pracy. Sieci brak.

Telefon...
- Tak, mieliśmy poważną awarię światłowodu. Uszkodzenie usunięto wczoraj wieczorem. Wszystko powinno już działać.
- Powinno, ale nie działa.
- A łączy się Pan przez router, czy bezpośrednio?
- Przez router.
- To trzeba zresetować.
- Zresetowałem, zanim do Pani zadzwoniłem.
- To może jednak coś u Pana. Wyślę techników.
- Ale ja idę do pracy.
- Sprawdzą zdalnie.
- Mam nadzieję.
Wracam z pracy - JEST!
I co z tego, kiedy nie mam czasu. Szybki obiad i w samochód. O osiemnastej u Czapskich zaczyna się wykład Pana Mateusza Woźniaka "Unikatowe monety polskiego średniowiecza".
Ledwo zdążyłem. Najpierw korek do bramek na autostradzie. Dzisiaj przeczytałem:

"Około godziny 14.30 doszło do wypadku na A4 przed bramkami wjazdu na autostradę w stronę Krakowa. - Kierujący samochodem marki citroen z nieustalonych jeszcze przyczyn uderzył w tył ciężarówki stojącej przed bramkami, odbił się od niej i uderzył w barierki osłaniające budki"

Z nieustalonych przyczyn? Z tego, jak wyglądał citroen, można przypuszczać, że kierowca za późno zaczął hamować przed bramkami.
Nic to. Na zjeździe było luźno, ale za to w Krakowie...
Piłkarski wtorek. Eliminacje młodzieżówek do ME. Mecz Polska - Grecja. I znajdź tu człowieku miejsce do zaparkowania.
Zdążyłem w ostatniej chwili.
To pierwszy wykład z cyklu "Numizmatyka, czyli co", którego miałem przyjemność wysłuchać w sali audiowizualnej u Czapskich. Zwiedzając ją kilka tygodni wcześniej miałem obawy, że sala może się okazać za mała, że nie pomieści wszystkich chętnych. Coś w tym jest, bo wczoraj wolnych miejsc nie było. Trudno się dziwić.
Temat interesujący, wykład ilustrowany zdjęciami rarytasów eksponowanych piętro wyżej, w tym oczywiście denara GNEZDUN CIVITAS i łokietkowego florena. Słuchacze dowiedzieli się bardzo ciekawych rzeczy o unikatach. O monetach które były znane w jednym egzemplarzu, a straciły unikalny charakter po nowych odkryciach. O monetach, które znano w kilku egzemplarzach, a które zostały unikatami, bo część monet przepadła podczas wojen. O monetach znanych tylko z opisów w starych kronikach. O monecie, którą badacze uważali za wymysł znanego z fantazji dziewiętnastowiecznego kolekcjonera, a która okazała się bytem jak najbardziej realnym.

Nie brakło i akcentu humorystycznego. Okazuje się, że dosyć regularnie zgłaszają się do Czapskich "odkrywcy" kolejnych egzemplarzy GNEZDVN CIVITAS. O, takich:
i bardzo trudno wytłumaczyć im, że to nie oryginał, tylko jedna z tysięcy "kopii" produkowanych dla turystów.

Do domu wróciłem późno. Internet był!
Późno, nie późno, trzeba nadrobić zaległości. Spać położyłem się już dzisiaj.

- Jak to? Dwa dni braku internetu, to dla Pana problem? Przecież co roku pisze Pan, że przez cały długi urlop obywa się Pan bez dostępu do sieci i nie sprawia to Panu przykrości ani nie komplikuje życia.

Tak. Tylko przed urlopem składam w banku zlecenia przelewów na wszystkie płatności, które muszę w tym czasie wykonać. Odpowiednio wcześnie przestaję brać udział w aukcjach. Zawieszam subskrypcje wiadomości. Jadę i jestem spokojny, że sprawy potoczą się swoją drogą, jak należy.
A taka niespodziewana awaria, to masa problemów. Okazało się, że przez te dwa dni wygrałem trzy aukcje. Trzeba potwierdzić zakup, zapłacić, uzgodnić warunki przesyłki. Trzeba zapłacić za gaz i prąd, a ja nie cierpię "internetu w komórce" - mój "smartfon" ma malutki ekran.
Internet, to świetny wynalazek. Mam jednak wrażenie, że trochę za bardzo się od niego uzależniamy. Trzeba będzie dobrze to przemyśleć.



niedziela, 10 listopada 2013

To do list, czyli pomysły na jutro i pojutrze.


Czy też tak macie, że kiedy przyjdzie Wam niespodziewanie do głowy jakiś pomysł, to zapisujecie go na byle świstku, żeby nie zapomnieć?
Jeśli nie, to poczekajcie jeszcze kilka lat. Też do tego dojdziecie.

Łatwiej jest, kiedy siedzi się przy komputerze i zauważy coś ciekawego, na co na razie nie ma czasu. Wystarczy zapisać link w zakładkach. Mam na takie sytuacje nawet specjalny folder zakładek,
a w nim na dzisiaj taki spis
Po prawej od razu możecie zobaczyć, dlaczego w dziale "do zrobienia" mam link do jednego z wpisów własnego bloga - zdjęcia gdzieś się zapodziały. Trzeba je szybko zlokalizować i skorygować odnośniki.

A pozostałe?
No to po kolei.
  1. Academia.edu - ciekawe miejsce, w którym ludzie nauki udostępniają swoje publikacje. Numizmatycy też.
  2. Dalej są linki do trzech wątków z numizmatycznej kafejki Allegro.
    Ostatnio niewiele ciekawego się tam dzieje, ale czasem ktoś podzieli się ciekawym odkryciem. Na przykład zauważy istnienie dwóch wariantów stempla pięciozłotówki "sztandar" z 1930 r. Trzeba będzie uzupełnić listę braków i zrobić notatki dla uzupełnienia katalogu specjalizowanego.
  3. Cyfrowe Muzeum Narodowe - Warszawa chwali się zbiorami, również numizmatycznymi. Muszę się przyjrzeć, czy jest coś z tematów, które mnie interesują.
  4. Kolejny link - forum monety.pl - wątek, w którym pojawia się informacja o prawdopodobnym istnieniu wariantów złotówki z 1929 r. Do sprawdzenia.
  5. Inhaltsverzeichnisse numismatischer Zeitschriften und Aufsatzsammlungen - spisy treści niemieckojęzycznych periodyków numizmatycznych. To tu znalazłem namiar na bardzo ciekawy artykuł Klausa Heinza o miedziakach koronnych Augusta III. Co z tego wynikło, napiszę za chwilkę. Link został, bo do przejrzenia zostało mi jeszcze kilka spisów.
  6. Następny link wymaga znajomości języka rosyjskiego - forum...
    Nie, tym razem nie numizmatyczne, a jubilerskie, i długi, długi wątek na temat technik wykonywania stempli do monet, medali itp. Pasjonująca i pouczająca lektura. Na razie dotarłem do siedemnastej strony.
  7. "Katalog monet" - ktoś podesłał mi link z pytaniem, co sądzę o tej stronie. Na pierwszy rzut oka wygląda nieźle, ale na razie nie znalazłem czasu na dokładniejsze oględziny.
  8. "Wiadomości o pieniądzach" - chyba blog? Ostatnie wpisy z 2011 r. Przypadkowe trafienie googlowej szukajki. Jak poprzednio - na razie brak czasu na sprawdzenie, czy to coś warte.
  9. Biuletyn Informacyjny TPZN na gościnnym portalu M4N - ten link dawno powinien trafić do folderu z linkami do publikacji numizmatycznych. Dziś tak się stanie.
  10. Numismatischer Verein zu Dresden e.V. - prosta konsekwencja odwiedzin linku z poz. 5 w powiązaniu z przeciągającą się pracą nad miedziakami A3S.
  11. Wersenian dwusodowy (EDTA) - 100 g - zapasy mi się kończą, trzeba będzie dokupić troszkę.
  12. "Wydawnictwo Piotr Kalinowski to firma specjalizująca się w wydawaniu katalogów numizmatycznych Śląska." - jak poz. 9 - już zamówiłem, co miałem zamówić, a link wart zachowania na dłużej.
  13. "Twoje zdjęcia robione telefonem są niewyraźne? To już nie problem. Mamy dla Ciebie poradnik" - zawsze mówiłem, że telefon jest do telefonowania, a zdjęcia monet robić należy aparatem fotograficznym (byle z funkcją makro). Okazuje się, że potrzeba matką wynalazków i telefonem też się da jako tako. Trzeba tylko użyć soczewki wypukłej (dla nie-fizyków - szkła powiększającego). 
A teraz obiecanych kilka słów na temat artykułu Heinza. Pochwaliłem się niedawno najświeższym nabytkiem. Moneta rzadka, tego nie trzeba przypominać. Ale jak rzadka? Katalogi nakładu nie podają. Sprawa wydaje się beznadziejna, ale to tylko pozory. W drezdeńskim archiwum państwowym przechowywany jest zbiór akt  dotyczących mennic w Grunthalu i Gubinie. Ściągnąłem stamtąd płytkę ze skanami niektórych dokumentów i mozolnie pracuję nad ich odcyfrowaniem. Heinz ma łatwiej. Po pierwsze, zna niemiecki, po drugie, jest na miejscu i ma bezpłatny dostęp do akt. Też bym miał, jak każdy zresztą. Wystarczy pojechać do Drezna.
Krótko mówiąc. Pan Heinz dotarł do zapisów mówiących ile miedzi przebito na monety w tych mennicach w poszczególnych latach. Jako, że grosze 1752 bito tylko w Gubinie i na dodatek nie bito tam szelągów, sprawa jest prosta - na wybicie groszy 1752 poszły 2 cetnary, 46 funtów i 11 łutów miedzi. Wystarczy to teraz przeliczyć na "normalne" jednostki i podzielić przez wagę jednego grosza.

Po chwili (Wikipedia) miałem przelicznik
bis 1839 (Handel)[Bearbeiten]
1 Zentner = 5 Steine = 110 Pfund (Krämergewicht) ≈ 51,392 Kilogramm
1 Pfund (Krämergewicht) = 16 Unzen = 32 Lot = 128 Quentchen ≈ 467,2 Gramm
1 Pfund (Apothekergewicht) = 12 Unzen = 24 Lot = 96 Quentchen ≈ 350,4 Gramm
3 Pfund (Krämergewicht) = 4 Pfund (Apothekergewicht)
1 Unze = 2 Lot = 8 Quentchen ≈ 29,2 Gramm
1 Lot = 4 Quentchen ≈ 14,6 Gramm 
Zweryfikowałem dane zaglądając do Brockhausa (zgadzały się!), przeliczyłem
2 x 51,392 kg + 46 x 0,4672 kg + 11 x 0,0146 kg + 124,4358 kg

A ile ważył oficjalnie jeden grosz?
Z grzywny kolońskiej (233,812 grama) nakazano wybijać 180 szelągów albo 60 groszy. Dawało to wagę szeląga 1,30 grama i wagę grosza 3,90 grama.
  Od połowy 1753 r. obniżono próbę monet - z grzywny zaczęto bić 190 szelągów lub 63 grosze. Cena dukata wzrosła do 1620 szelągów, ale my jesteśmy jeszcze w roku 1752. Liczymy:
124435,8 g / 3,9 g = 31 906,615 co dla łatwiejszego zapamiętania można śmiało zaokrąglić do 32 tysięcy. Mało, prawda?

To był początek działalności gubińskiej mennicy. W następnych latach przebijano tam znacznie więcej surowca. Na przykład w 1754 roku wybito grosze z 806 cetnarów i 55 funtów i szelągi z 1216 cetnarów i 55 funtów. Potężna różnica.

Co jeszcze kryje się w drezdeńskim archiwum?






czwartek, 7 listopada 2013

Dopadłem drania :-)

Ładny?
August III, grosz koronny 1752 z mennicy w Gubinie.

Mnie się podoba, mimo, że ktoś dłubał w górnej części rewersu.

Polowanie trwa, teraz czaję się na tę odmianę rewersu

Idę świętować.



piątek, 1 listopada 2013

Trzy tysiące!

Stało się. W moim zbiorze pojawiła się moneta numer 3000 (i następne).
Trzytysięczna wygląda tak.
Na skanie nienajlepiej, trzymana w ręce znacznie ładniej. Rocznik 1841 jest rzadki i czyhałem na niego bardzo długo. Co ciekawe, w ciągu ostatnich trzydziestu dni na Allegro była jeszcze jedna sztuka (brzydsza). W archiwum Allegro są trzy notowania, z lat 2003, 2005 i 2010. U Niemczyka dwa, z 2011 i 2012r.

Równie zadowolony jestem z sąsiadów tego trojaka.
Numer 2999
Dwudenar z 1579 r. ze śladami poprawiania stempla na rewersie.
To interesująca moneta, bo...
Część badaczy twierdzi, że to moneta litewska Stefana Batorego wybita w Mitawie (Kurlandia). W 1579 roku mennica wileńska nie pracowała.
Rzeczywiście, dwudenar ten jest niemal bliźniaczo podobny do litewskich dwudenarów Zygmunta Augusta. Niemal, bo pod inicjałem Batorego jest malutki herb - hak kotłowy Kettlerów. To z jego powodu monetę traktuje się też jako lenną monetę kurlandzką bita na stopę litewską.
B. Paszkiewicz w katalogu pięćdziesiątej aukcji WCN pisze, że dwudenary z herbem Kettlerów wybił w Mitawie książę Gotard Kettler za zgodą Batorego. Zgoda opiewała na przebicie 30000 grzywien srebra na dwudenary na stopę litewską. Miało to pomóc Kurlandii w przeciwstawianiu się Moskwie. Faktem jest, że te dwudenary trafiły do obiegu na Litwie i częściej spotyka się je w skarbach litewskich, niż kurlandzkich.

Numer 3001.
Grosz koronny Augusta III z 1753 r. z mennicy w Gubinie.

Moneta z ostatniej fazy bicia tego rocznika charakteryzująca się sposobem umieszczenia nominąłu na rewersie - w poszerzającym się rozwidleniu tarcz herbowych. Na monetach bitych wcześniej, trójka była zamknięta w węższych lub szerszych łukach, jak w roku 1752.

Bardzo udany tydzień. Poczta dostarczyła też wypatrzony na eBay drugi numer Dresdner Numismatische Hefte z bardzo ciekawym artykułem na temat miedziaków Augusta III bitych w saskich mennicach. Nie ma rady, trzeba wziąć się za tłumaczenie.

Udany tydzień. Aż tu nagle!
Na stronie Narodowego Banku Polskiego pojawiła się informacja:
"Dzisiaj, 31 października 2013 r., w wyniku zakończonego postępowania przetargowego zawarto umowę na dostawę monet 1, 2 i 5 groszy ze zmienionego stopu i nowym awersem. Na mocy zawartego kontraktu od kwietnia 2014 do końca 2016 roku ich producentem będzie The Royal Mint z Wielkiej Brytanii. NBP zaoszczędzi na tej operacji ponad 50 milionów złotych. Tym samym produkcja najdrobniejszych monet będzie o połowę tańsza niż dotychczas. Mennica Polska S.A. na zlecenie Narodowego Banku Polskiego nadal będzie produkowała monety powszechnego obiegu o nominałach: 10 gr, 20 gr, 50 gr, 1 zł, 2 zł i 5 zł oraz monety okolicznościowe i kolekcjonerskie."
Royal Mint będzie dostarczać monety stalowe powlekane jednowarstwowo (czym?) juz od stycznia 2014 r. Najpierw, w pierwszym kwartale, trafią one do dostawców i użytkowników urządzeń przyjmujących płatności w monetach. Trzeba te wszystkie automaty przystosować do nowych monet nie blokując jednocześnie możliwości używania monet z mosiądzu manganowego, których kilka miliardów w obrocie jest i nadal pozostanie.

Mennica Polska prawdopodobnie będzie protestować, ale jak sądzę, sprawa jest już przesądzona.
Czekamy więc na nowe polskie obiegowe monety z obcej mennicy. Ostatni taki przypadek w naszym kraju miał miejsce w roku 1978, w którym skorzystalno z usług mennic kremnickiej i leningradzkiej. Royal Mint biła polskie monety w czasach II Rzeczpospolitej. Nihil novi sub sole.


niedziela, 27 października 2013

Z MIEDZI KRAIOWEY

Kilka dni temu trafiło do mnie zdjęcie "monety" i prośba o jej zidentyfikowanie:
Rewers (na zdjęciu po lewej) wygląda, jak rewers trojaka Królestwa Polskiego z 1826 r. Zupełnie nie pasuje do niego awers z legendą MIEDZIANA GÓRA i herbem, który stylistycznie nie ma nic wspólnego z pierwszą połową XIX wieku.
Wniosek może być tylko jeden - to współczesny żeton bity w Miedzianej Górze.

Miedziana Góra, to dawna podkielecka wieś, dziś stanowiąca część kieleckiej aglomeracji. W pobliżu znajduje się tor wyścigów samochodowych. Nas najbardziej interesują związki miejscowości z działalnością menniczą.

Wszystkie polskie monety miedziane emitowane przed rokiem 1786 bito na krążkach z importowanego surowca. Albo sprowadzano miedź albo już gotowe miedziane krążki. Głównie z terenów dzisiejszej Słowacji i Węgier.
Polskie złoża miedzionośne w Górach Świętokrzyskich poznano znacznie wcześniej. Miedziana Góra, jako osiedle górnicze powstała pod koniec XVI wieku, jednak dopiero za panowania Stanisława Augusta zadecydowano o jej wykorzystaniu w charakterze dostawcy surowca do warszawskiej mennicy.
Podobno z kieleckich złóż pochodziła miedź, której użyto do pokrycia wawelskich dachów.

W roku 1782 powołano Komisję Kruszcową z siedzibą w Miedzianej Górze. Jej celem było poszukiwanie złóż rud metali, soli kamiennej i węgla. Rzeczpospolita utraciła część swoich złóż wskutek I rozbioru. Trzeba było znaleźć nowe dla zapewnienia dostaw surowców i dochodów dla skarbu. Komisja miała się również zajmować sprawami związanymi z produkcją pieniądza.

Pierwsze monety z legendą "Z MIEDZI KRAIOWEY", grosze i trojaki, wybito w roku 1786. Produkcja miedzi w podkieleckich kopalniach nie wystarczała do zaspokojenia potrzeb mennicy. Z polskiej miedzi wybito część jednogroszówek w latach 1786, 1787 i 1788 i część trojaków w latach 1786-1788 i 1791-1792. Nakładów nie znamy. Wiadomo tylko, że są to monety znacznie rzadsze od monet z tych roczników, na których umieszczono normalne legendy.

Stanisław August Poniatowski odwiedził Miedzianą Górę w roku 1787. Król żywo interesował się działalnością mennicy warszawskiej. Powstała przecież z jego inicjatywy.

Mennica warszawska wznowiła bicie groszy i trojaków "Z MIEDZI KRAIOWEY" w czasach Królestwa Polskiego. W latach 1822-1825 bito grosze
w latach 1826-1827 trojaki

Tym razem znamy nakłady tych monet. Grosze wybito w nakładach:
1822 - 2,7 miliona
1823 - 5,0 miliona
1824 - 5,4 miliona
1825 - 2,1 miliona
Nakład trojaków znamy dla rocznika 1826 - 569867 sztuk. Ile trojaków wybito w roku następnym nie wiemy, ale ilość ta nie mogła być bardzo różna od rocznika 1826 - częstości występowania są podobne.

Dziś Polska jest w czołówce światowych producentów miedzi. Nasze zasoby szacuje się na niecałych 30 milionów ton, a ich lokalizacja to nie Kielecczyzna lecz okolice Legnicy i Głogowa. Złoża miedzionośne występują i w innych rejonach (o dolnośląskiej Miedziance już kiedyś pisałem), lecz ich wielkość jest zbyt mała dla zapewnienia opłacalności eksploatacji.
Jednym z takich wyeksploatowanych złóż jest Miedzianka pod Chęcinami (niedaleko Kielc) - góra i niewielka wioska. Pierwsza wzmianka o złożach miedzi w Miedziance pochodzi z XV wieku. Poważne wydobycie rozpoczęto tam za czasów Zygmunta III Wazy. Trwało ono do wieku osiemnastego. Wydobycie z mocno wyeksploatowanego złoża próbował bezskutecznie wznowić Stanisław Staszic. Nowe złoże w tej okolicy zlokalizowano dopiero na początku XX wieku. Wyeksploatowali je w czasach I Wojny Światowej Austriacy. Miedź była potrzebna na frontach wielkiej wojny. Poszukiwania rud miedzi pod Chęcinami prowadzono jeszcze w początku lat 50-tych XX wieku. Zasoby okazały się zbyt małe dla uruchomienia wydobycia.
Dziś Góra Miedzianka to rezerwat przyrody, który przy okazji chroni pozostałości po pracach górniczych. W pobliżu znajduje się Muzeum Górnictwa Kruszcowego.

Okolice podchęcińskiej Miedzianki to miejsce akcji "Księgi urwisów", powieści zmarłego niedawno Edmunda Niziurskiego i miejsce, w którym kręcono plenerowe zdjęcia do opartego na książce filmu "Tajemnica dzikiego szybu".

poniedziałek, 21 października 2013

Jesienny sezon polowań.

Aż mi się oczy zaświeciły

Grosz poszedł za fantazyjną kwotę 3333,33 zł. Mój limit nie sięgał nawet jednej trzeciej tej kwoty, ale też ustawiłem go głównie w celu śledzenia aukcji. Na wygrana nie liczyłem ani przez chwilę.

W tym przypadku nie musiałem nic śledzić.
Grosz Augusta III z kontrmarką AK

Monetę wypatrzyłem w sklepie WCN. Szybka decyzja, logowanie, przelew...

Kontrmarkę nabito bardzo starannie wykonaną puncą. Monogram AK (litery w ligaturze, czyli połączone wspólnym elementem) na razie pozostaje anonimowy. Nie ma go w wykazie opublikowanym przez Gustawa Soubisie-Bisiera "Kontrasygnatury prywatne na monetach" w Wiadomościach Numizmatyczno-Archeologicznych z 1911 roku.

Tym samym liczba kontrasygnowanych miedziaków Augusta III w moim zbiorze wzrosła do sześciu.

Kolejna aukcja http://www.allegromat.pl/aukcja145241 zainteresowała mnie z innego powodu. Zobaczcie, co widać po powiększeniu fragmentu zdjęcia
10 groszy 1838 - rewers

To bardzo rzadki wariant - G w GROSZY wygląda, jak na monetach z datą 1840 bitych w końcowym okresie ich emisji (G z szeryfem). Nie licytowałem, bo mam ładniejszy egzemplarz, który ilustruje ten wariant w moim katalogu. Gratuluję nabywcy, bo jak dotąd widziałem zaledwie dwa egzemplarze tej monety, której nie odnotowali ani Plage ani Berezowski.

I tak się to kręci. Czekam jeszcze na kilka wylicytowanych niedawno monet i jedną, większą kopertę z Niemiec. Wypatrzyłem archiwalny numer Dresdner Numismatische Hefte z ciekawie zapowiadającym się artykułem dotyczącym mennictwa Augusta III. 




sobota, 12 października 2013

Jak "zmarnować" trzy godziny.

A dokładniej 2:57:51.
Spróbować pierwszego uruchomienia neostrady.

Żartowałem. To zajęło mi tylko pół godziny, choć łatwo nie było. Okazało się, że w Sosnowcu, w było nie było, dużym mieście w województwie śląskim są takie miejsca, w których neostrada jest jedynym sposobem uzyskania w miarę rozsądnego dostępu do internetu. Nie ma kablówki, nie ma osiedlowej sieci, w zasięgu wzroku brak anten sieci radiowej, a LTE też napotyka na jakieś przeszkody. Biała plama, HIC SUNT LEONES. Pozostaje kabelek od TP SA i NEO 1-10 Mb (bo na lepszy transfer nie pozwala odległość od najbliższej centrali).
Broszurka, którą znalazłem w pudełku z modemem/routerem krok po kroku opisuje co należy zrobić by uzyskac dostęp do sieci. Pięknie, ładnie, modem się synchronizuje, laptop łączy się z modemem przez WiFi. Wszystko zgodnie z planem, czyli "Komputer jest połączony z modemem Sagemcom F@st 2704, ale nie ma dostępu do internetu." Czytam, co dalej...
"Uruchom przeglądarkę internetową... wpisz adres strony www.rejestracja. neostrada.pl i zarejestruj neostradę."
Zaraz, zaraz! Jak zarejestrować, skoro nie ma dostępu do internetu?!

Gdyby nie możliwość dostępu do sieci przy pomocy przeglądarki w telefonie musiał bym wsiadać w samochód, jechać do domu, uruchamiać swój komputer, rejestrować neostradę, wsiadać w samochód, wracać na pole bitwy. Pół godziny mogło by nie wystarczyć. A co ma zrobić ktoś, dla którego komputery to wiedza tajemna?

Instrukcja dołączana do modemu przez Orange to mistrzostwo świata.

Pół godzinki zleciało, neostrada działa (ciekawe, na jak długo?). Wracam do domu, pustego niestety - przede mną samotny weekend. Plan jest taki. Dzisiaj nadrabiam zaległości w katalogowaniu zbioru - ostatnie nabytki czekają na zeskanowanie, pomierzenie, przeważenie i opisanie. Później trzeba napisać coś na bloga. Wieczorem jakiś film, a jutro w plener, na grzybki.

No to do roboty.
Jedna moneta, druga, trzecia...
Na zegarze dochodzi czternasta. Ostatnia moneta - numer 2995. Za kilka dni powinienem dobić do trzech tysięcy.
trzy krucierze Zygmunta III Wazy z 1615 r. mennica krakowska

Kopicki nr 887. Średnica 21 mm, waga 1,43 grama - w normie.
To ciekawa moneta, o nominale, który trudno wpasować w polski system pieniężny. Zadziwiające, że inny nominał, równie obcy naszemu systemowi wprowadzony do obiegu o rok wcześniej rozpowszechnił się niebywale i przetrwał az do roku 1627, a trzykrucierzówki bito tylko przez cztery lata i to w niewielkiej ilości. Chodzi oczywiście o półtoraki.
półtorak koronny Zygmunta III Wazy z 1618 r. mennica krakowska
Kopicki 850, Średnica 19,5 mm, waga 0,84 grama.

Porównajmy. Na obu monetach, na awersach mamy cyfrę 3 - raz oznacza ona trzy krucierze (nominał powtórzony w legendzie rewersu III CRV), raz - trzy półgrosze, bo ten drugi "obcy" nominał, to oczywiście półtorak. Na półtoraku mamy jeszcze liczbę 24 - oznaczającą teoretycznie, że ta moneta stanowi 1/24 część talara. 

Wzorem dla półtoraków były grosze emitowane w państwach niemieckich.
Trzykrucierzówka naśladowała habsburskie trzykrajcarówki. 

Dlaczego w Polsce pojawiły się monety wzorowane na nominałach ościennych państw? Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. Nasze półtoraki i trzykrucierzówki bito ze srebra próby niższej, niż pierwowzory. Ich eksport (czytaj: wprowadzenie do obiegu w sąsiednich państwach) miał przynosić zysk. Czy przyniósł? Nie. Trzykrucierzówki zniknęły w roku 1619. Półtoraki, o coraz niższej zawartości srebra na długo stały się najpospolitszym pieniądzem używanym w codziennych transakcjach - w kraju.  

Kiedy kończyłem opisywać trzykrucierzówkę, czułem już wyraźnie, że najwyższy czas na obiad. Jestem z gatunku "czytaczy". Czytam przy każdej okazji, nie pomijając posiłków (a Mama mówiła - nie czytaj przy jedzeniu!). Ponieważ czytam teraz książkę, której nie da się położyć na stole - gruba i klejona, zamyka się kiedy się jej nie trzyma - postanowiłem umilić sobie ucztę muzyką. Uruchomiłem kupioną wiosną zabawkę i otworzyłem zakładkę ze znalezionymi wcześniej koncertami, których nie miałem czasu przesłuchać. Pozycja pierwsza: "June 29, 2013 Dave Matthews Band, Susquehanna Bank Center, Camden, NJ Night 2".
Zanim klikniecie w ten link, upewnijcie się, że macie wolne trzy godzinki. Trzeba sobie wygodnie usiąść, ustawić głośność nie oszczędzając sąsiadów i słuchać.
Band Dave'a Matthewsa to moim zdaniem najlepsza machina koncertowa na świecie. Jej koncerty zawsze zaskakują. A to chłopaki jakoś "nie mogą" skończyć kawałka i ciągną wspólną improwizację, a to wstęp do utworu zabierze im więcej czasu, niż sam utwór. Pierwszy raz zaskoczyli mnie w pięćdziesiątej drugiej minucie. Tego akordu nie można z niczym pomylić. Good times bad times w wykonaniu DMB brzmi znakomicie, solówki Reynoldsa nie wyłączając. Kapela, która jest w stanie po przeszło dwugodzinnym koncercie odpalić w końcówce bisów osiemnastominutowe szaleństwo Two step płynnie przechodząc w niemniej szalony, prawie pięciominutowy cover Higher Ground (taki ładny kawałek Wondera, który znacie z wykonań Red Hot Chili Peppers) to rzadkość. Te ostatnie dwadzieścia trzy minuty występu dają więcej satysfakcji, niż niejeden cały koncert wielu grup dobrze wypadających na żywo.
A przy okazji.
Czy grający na skrzypcach Boyd Tinsley nie przypomina troszkę Predatora?
Fryzurą, sylwetką?

Za oknem jesień. Topole straciły prawie wszystkie liście, na brzozach coraz więcej żółtego.
Jutro na grzyby!





niedziela, 6 października 2013

Odliczanie trwa... Pięć.

Zaczynam kolejny wpis. Piąty dzień dziesiątego miesiąca. Pierwsze skojarzenie:
Austria 5/10 krajcara, Wiedeń
Dlaczego pięć dziesiątych, a nie jedna druga? Tak, czy inaczej mamy do czynienia z połówką (krajcara w tym wypadku). Czysta propaganda - chodziło rzecz jasna o rozpropagowanie systemu dziesiętnego w układzie nominałów pieniężnych.

Piątka w nominałach polskich monet pojawia się bardzo późno, bo dopiero w dziewiętnastym wieku. Pięciodukatowe donatywy pomijam, bo trudno nazwać je monetami obiegowymi.
Wcześniej cyfrę 5 znajdujemy w rocznikach. Początek XVI wieku - krój cyfry jeszcze gotycki:
Półgrosz litewski Zygmunta I.
Kilkadziesiąt lat później, na trojaku Batorego kształt piątki jest trochę bardziej podobny do dzisiejszego zapisu
Trojak koronny 1585, mennica w Olkuszu.

Mijały stulecia i nic się nie zmieniało,
Grosz koronny Augusta III.

bo cóż się miało zmieniać. Zawsze można próbować wprowadzić jakiś ozdobnik. To próba raczej nieudana, ta piątka jest mało foremna:
Grosz koronny Stanisława Augusta z monogramem Gartenberga na rewersie.

W 1811 roku cyfra pięć występuje pierwszy raz na polskiej monecie w roli nominału.

Księstwo Warszawskie, 
5 groszy 1812 wybite na pruskim groszu (1/24 talara)

Kolejne lata nie przynoszą wielu zmian, choć pojawiają się nieśmiałe eksperymenty z kształtem piątki.
 
Dwa warianty pięciogroszówki z datą 1840.

W dwudziestym wieku pierwszy raz widzimy piątkę, jako nominał.
Królestwo Polskie, 5 fenigów 1917
Na obu stronach monety widoczne zarysy rysunku przeciwnej strony 
- ślady po zderzeniu stempli bez krążka.

Kilka lat później, już na monecie emitowanej przez niepodległą Polskę: i w nominale i w dacie.
5 groszy 1925, Warszawa

Pierwsze po wojnie monety mają datę 1949, ale pojawiły się w obiegu dopiero w roku 1950. Zarządzenie wprowadzające je do obiegu z datą 30 października 1950 r. opublikowano 14 lutego 1951 r (Monitor Polski A-14, poz 196) - zadziwiająca i zagadkowa chronologia wydarzeń. Więcej na ten temat - tutaj. Bito te monety poza granicami kraju. Pięciogroszówki najpierw w brązie, w Bazylei Bernie, później w aluminium, w Kremnicy.
Aluminiowe 5 groszy, Kremnica.

Wśród PRL-owskich monet zwracały uwagę pięciozłotówki, pierwsze polskie obiegówki z przedstawieniem figuralnym nie prezentującym władcy ani świętego.
5 złotych 1958 z szeroką ósemką, tzw. bałwanek.

Ich następczynie nie prezentują się tak efektownie. Ani te z czasów PRL
5 złotych 1975 z leningradzkiej mennicy

ani współczesne, wprowadzone do obiegu po denominacji w roku 1995
bimetaliczne 5 złotych bite w Warszawie





Printfriendly